Czy w ogóle istnieje coś takiego jak etyka w modzie? Czy ktoś zastanawia
się nad prawami człowieka i pogarszającym się stanem środowiska? Nie. Zleceniodawca zaciera ręce na myśl o kolejnej fali ukochanych pieniążków spływających
do kieszeni. Konsument odsuwa sprawę na boczne tory, bo przecież ma wokół siebie tyle bieżących problemów, że nie starcza już czasu na zastanowienie się, skąd pochodzą kupowane produkty. A szwaczki? Szwaczki - prawdopodobnie w momencie czytania przez Ciebie tego tekstu - siedzą na hali doszywając do tysięcznej pary jeansów metkę sklepu ____________ /puste pole uzupełnić/.
|
spiegel.de |
Co natomiast słychać na naszym podwórku? Ano cała Polska jest oburzona, bo WYDAŁO się: LPP szyje w Azji i wyzyskuje pracowników! A to wszystko przez zawalenie się jednego z budynków kompleksu Rana Plaza w Bangladeszu (zginęło ponad tysiąc osób), gdzie szyto ubrania właśnie dla polskiego giganta, o czym ostatnio tak głośno zrobiło się na blogach.
Aż trudno mi uwierzyć, że nagle całe masy wyrażają oburzenie, wysyłają do przedstawicieli LPP listy z pogróżkami, deklarują, że "już nigdy nie wejdą do tych sklepów!"... bo do tej pory żyły w błogiej nieświadomości i przekonaniu, że tony sieciówkowych ubrań biorą się z powietrza. W tej sytuacji nie da się zrobić smutnej minki i tłumaczyć, że się nie wiedziało. Żyjemy w dobie internetu. WIEMY o wschodnich fabrykach. My po prostu nie chcemy przyznać się do tej świadomości.
Od tylu lat mówi się o niehumanitarnych warunkach, w jakich przyszło żyć zatrudnionym w azjatyckich fabrykach odzieżowych. O marnych płacach, braku BHP, zmuszaniu do pracy dzieci. Nakręcono na ten temat
film, wydano
książkę. Czemu wtedy nie było słychać ogólnokrajowych obrońców moralności tak odważnie skandujących w tym momencie? To, że do tej pory temat polskich firm na rynku wschodnim był dyskretnie omijany lub uciszany znaczy, że nas - jako ludzi - to nie dotyczyło?
|
spiegel.de |
Zazwyczaj łatwiej jest być ignorantem, ale od czasu do czasu wypadałoby się publicznie oburzyć. No i stało się, znalazł się godny uwagi powód. Ofiarą masowego ataku padło LPP. Czy słusznie? A jakżeby inaczej! Przecież ludzie unoszą się w słusznej sprawie! Walczą o zbawienie Wschodu! Na znak protestu nie wejdą do galerii handlowej przez tydzień! Inne koncerny (m.in. Inditex) podpisały parę lat temu porozumienie mające polepszyć warunki pracy w szwalniach a LPP- szatan, Mefistofeles, Lucyfer - nie! Obrzućmy kamieniami ich witryny! Rozprawmy się ze złem wcielonym raz na zawsze!
Sranie w banie. Owszem, porozumienie było, ale od czasu złożenia podpisów nic podobno się nie zmieniło. Miały być odszkodowania i kontrole, a podobno nie ma nic. Piszę "podobno", bo nie mam możliwości pojechania do Bangladeszu, Kambodży czy Indii i odbycia bezpośredniej rozmowy z pracownikami szwalni, ale głosy o nieskuteczności tej umowy już krążą po internecie, a poza tym trzeba być wysoce naiwnym, żeby wierzyć w dobre intencje.
Największym błędem LPP był brak publicznie sporządzonego rachunku sumienia i obietnicy poprawy. Pierwszy z brzegu PRowiec powie Wam, że podstawą ocieplania wizerunku są obietnice, obietnice i jeszcze więcej obietnic. Po zajściu na stronie koncernu pojawił się list otwarty, ale jego wydźwięk jest po prostu obojętny. Ot kilka zdań obronnych, polemika z katastrofą. Nie ma przeprosin, obietnic codziennego biczowania, wysadzenia wszystkich oddziałów firmy i przytulenia każdego poszkodowanego pracującego w fabrykach. Gdyby firma wyraziła smutek z powodu zaistniałej sytuacji, klienci byliby zadowoleni i po krzyku. Cała Polska zapomniałaby o jakichś fabrykach i beztrosko biegła do Reserved po płaszczyk z najnowszej kolekcji (ta Freja na plakatach tak ślicznie wygląda!).
W oświadczeniu LPP czytamy:
Kontrola warunków funkcjonowania fabryk w Bangladeszu jest bardzo trudna. Od kilku miesięcy nasilają się w tym kraju zamieszki. Po czym pada zdanie będące gwoździem do trumny w całej sprawie:
Z powodu obaw o bezpieczeństwo pracowników, LPP nie wysyła swoich kupców do tego kraju. Nie dość, że zawalili to jeszcze jawnie przyznają się do braku kontroli z ich strony. Potem już tylko lanie wody o "badaniu możliwości przystąpienia do [wyżej opisanego] porozumienia" (cały tekst można przeczytać
tutaj).
|
spiegel.de |
Każdy nas chce się czuć dobrym człowiekiem. Każdy lubi mieć poczucie spełnienia dobrego uczynku. To naprawdę super, ale darujcie sobie puste okrzyki "Już nigdy nie kupię nic w Cropp'ie!" bo są po prostu śmieszne. Nawet jeśli LPP upadnie (a nie upadnie) to nie nastanie nowa era. Żaden inny sklep w galerii handlowej - jak długa i szeroka - nie różni się sposobem produkowania odzieży. Każdy ma coś na sumieniu, tylko nie każdy wpada. O tym, że H&M płaci swoim wykonawcom głodowe stawki, a policja przy fabryce produkującej odzież Nike w Kambodży pobiła kilka tysięcy kobiet, które ośmieliły się prosić o należne wynagrodzenie też nie słyszeliście? Szkoda.
Konformistycznym hipokrytom desperacko poszukującym wewnętrznego spokoju radzę szukać go gdzie indziej, a osobom chcącym ulepszyć świat polecam wybudowanie ekologicznej chatki z drewna w górach i hodowlę owiec. Będzie na ciepły sweter i ser.
* * *
Temat nie jest łatwy i nie można jasno powiedzieć, co jest białe, a co czarne. Ogólnoświatowa produkcja jest uzależniona od fabryk w Azji i nie wiadomo nawet, do kogo mieć pretensje o taki stan rzeczy. Chyba do wszystkich. Bo takie z nas okrutne istoty, że siedząc wygodnie, lubimy kopać leżących.
Przepraszam za brak poprawności politycznej i świeczki na Fejsbuku ku uczczeniu ofiar katastrofy w Bangladeszu. Uważam, że nic to nie wniesie, bo kiedy jeden koncern upadnie, na jego miejscu wyrośnie od razu kolejny, ale jestem bardzo ciekawa Waszego zdania w tej trudnej kwestii. Staram się twardo stąpać po ziemi i wiem, że mali ludzie nie zapewnią zbawienia, ale z dwojga złego lepiej jest być świadomym konsumentem niż buntującym się "w imię słusznej sprawy" hipokrytą.
Tekst jest chaotyczny, krytyczny i agersywny. Powstał na gorąco w parę
chwil. Nie ma na celu bagatelizowania problemu wyzysku w szwalniach,
który również uważam za niemoralny i niesprawiedliwy. Jego puenta jest krótka i prosta: Gdzie byliście, moi drodzy cierpiący teraz z narodem Bangladeszu, jak Was nie było?
Wciąż głodni tematu? Zapraszam do przeczytania opinii innych "po fachu":