Wróciłam z Łodzi tak naładowana pozytywną energią, że zrobię z wyjazdu dwa wpisy. Ten poświęcę wrażeniom po zwiedzeniu miasta, a kolejny wystawie haute couture, która tak naprawdę był pretekstem do zorganizowania całej wyprawy. Zachęcam do przeczytania całego tekstu, a żeby Was do tego skłonić może powiem, że niezbyt dobrze znana mi Łódź wywołała na mnie o g r o m n e wrażenie i to zdecydowanie jedno z najbardziej inspirujących miejsc, które miałam okazję zwiedzić w życiu.
Przede wszystkim - wyjazd trwał o wiele za krótko. Raptem trzy dni. Tak jak pisałam wcześniej, głównym celem była wystawa, a o tym, ile atrakcji czeka mnie poza nią dowiedziałam się będąc już w Łodzi. Siedząc w autokarze do Krakowa bardzo żałowałam, że nie zobaczyłam m.in. Muzeum Miasta Łodzi usytuowanego w Pałacu Poznańskiego (nie bez powodu nazywanego "łodzkim Luwrem" - spójrzcie sami!). Nie mam jednak co narzekać, bo - jak sami się zaraz przekonacie - byłam w kilku naprawdę niezłych miejscach.
Off Piotrkowska, czyli bardzo klimatyczna miejscówka na uboczu. Do niedawna to zruinowane pofabryczne podwórko przy głównej ulicy w Łodzi - Piotrkowskiej - nie zachęcało do wejścia. Łodzianie udowodnili jednak, że ciężka praca popłaca. Obecnie mieszczą się tam najmodniejsze restauracje kawiarenki, concept story, pracownie artystów, sporo przyczep z jedzeniem oraz rampa dla deskorolkarzy. Najwyraźniej podoba się nie tylko mnie, bo Off Piotrkowska bierze nawet udział w konkursie National Geographic na 7 nowych cudów Polski.
Off Piotrkowska, czyli bardzo klimatyczna miejscówka na uboczu. Do niedawna to zruinowane pofabryczne podwórko przy głównej ulicy w Łodzi - Piotrkowskiej - nie zachęcało do wejścia. Łodzianie udowodnili jednak, że ciężka praca popłaca. Obecnie mieszczą się tam najmodniejsze restauracje kawiarenki, concept story, pracownie artystów, sporo przyczep z jedzeniem oraz rampa dla deskorolkarzy. Najwyraźniej podoba się nie tylko mnie, bo Off Piotrkowska bierze nawet udział w konkursie National Geographic na 7 nowych cudów Polski.
Piotrkowska była pierwszym miejscem, które odwiedziłyśmy po przyjeździe do miasta. Wtedy tylko poprzyglądałyśmy się z boku łodzianom spędzającym czas na podwórku oświetlonym sznurami lampek. Następnego dnia wróciłyśmy, żeby przetestować tamtejsze knajpki (pycha!) i przejrzeć asortyment sklepów. Niestety, rozczarowały mnie ubrania polskich projektantów. Były dokładnie takie, jak sobie wyobrażałam - wszystko czarne/szare/białe i uszyte z dresowych materiałów. Kiepskie wykończenia, brak finezji w projektach. Z kolei rzeczy, które wpadły mi w oko można było nabyć za czterocyfrowe sumy. Szkoda, że wciąż tak wielu młodych ludzi szyje bardzo zapobiegawcze kolekcje, ale z drugiej strony ich rozumiem - ekstrawagancja rzadko kiedy się sprzedaje. Moje rozczarowanie ukoiła jednak basicowa narzutka marki Reinkreacja, z którą opuściłam Off Piotrkowską (pokażę wkróte).
Większość drugiego dnia poświęciłyśmy z mamą na wystawę "Elegancja-Francja" oraz inne stałe ekspozycje z Centralnym Muzeum Włókiennictwa, ale o tym w następnym wpisie. Poznałyśmy też przypadkowo w księgarni przemiłego pana, dzięki któremu nasz trzeci i ostatni dzień pobytu był naprawdę aktywny. Poza fantastycznym wykładem na temat historii miasta polecił nam obejrzenie Pałacu Herbsta - i to był strzał w dziesiątkę! Wiecie, księżniczkowe klimaty to mojego klimaty (a jeśli nie wiecie, zajrzyjcie do tego posta).
Poranek rozpoczęłyśmy od naprawdę spektakularnego śniadania w pałacowej oranżerii (patrz wyżej), po czym przeszłyśmy do zwiedzania wnętrz (patrz niżej). Cóż... nie zaskoczę Was chyba mówiąc, że muzeum od początku zrobiło na nas ogromne wrażenie. Świeżo wyremontowane, dopracowane w najdrobniejszych szczegółach (naszą uwagę zwróciły gniazdka elektryczne pomalowane pod kolor tapet). Willa należała do Edwarda Herbsta i była prezentem od teścia Karola Scheibera - jednego z największych przemysłowców działających w Łodzi. Po wojnie za sprawą komunistów budynek popadł w ruinę. Dziś na sporym terenie znajdziemy pałac - komnaty i wystawę dotyczącą dziejów rodziny Herbstów, dawną powozownię, w której mieści się nowo zaaranżowana galeria sztuki z dziełami m.in. Matejki oraz Wyspiańskiego (!), a także piękny ogród. Mała ciekawostka - w willi można nocować :)
Dwie godziny przed odjazdem do Krakowa podjęłyśmy z mamą szaloną decyzję, żeby wziąć taksówkę i obejrzeć jeszcze jedno miejsce polecone przez panią pracującą w pałacu Herbsta. Manufaktura to ogromny kompleks powstały na terenie niegdyś największej fabryki łódzkiej, która należała do Izraela Poznańskiego. W trakcie prac remontowych ukończonych 8 lat temu starano się zachować jak najwięcej oryginalnych elementów, co czyni to miejsce jedynym w swoim rodzaju. Gołym okiem widać, że całość została zaprojektowana przez profesjonalistów w bardzo przemyślany sposób. Idealnie wyważone proporcje między zabytkową cegłą a współczesnym szkłem oraz plastikiem, dbałość o każdy detal - od koszy na śmieci po stojaki na rowery. Manufaktura to obecnie m.in. hotel, centrum handlowe, restauracje i Galeria Sztuki Współczesnej MS². Ta ostatnia interesowała nas najbardziej. Chociaż ani ja, ani mama nie jesteśmy fankami sztuki końca XX i XXI wieku, z dużym entuzjazmem obleciałyśmy aż cztery piętra wypełnione obrazami oraz instalacjami. Warto, nawet jeśli nie jest się fascynatem, wybrać się w to miejsce, żeby obejrzeć je pod kątem architektury i projektowania przestrzeni publicznej na najwyższym poziomie!
Przyjechałam słabo przygotowana. Miałam dość mgliste pojęcie o historii miasta i nie za bardzo wiedziałam, co warto zwiedzić w zaledwie trzy dni. Dzięki niesamowitym ludziom spotkanym przypadkowo w różnych punktach miasta pytanie "co by tu zrobić?" przerodziło się w "z czego musimy zrezygnować?". Chyba miałyśmy sporo szczęścia natrafiając na tak miłe osoby, które sprawiły, że mamy już właściwie ułożony plan na kolejny przyjazd! Łódź okazała się być ogromnym zaskoczeniem i kopalnią inspiracji. Niespotykana architektura, łączenie elementów zabytkowych z modernistycznymi, setki kamienic z frontami zapierającymi dech w piersiach, piękne postindustrialne krajobrazy, a do tego historia związana z przemysłem odzieżowym tak ściśle, jak to tylko możliwe. Fakt, miasto jest zaniedbane i mnóstwo budynków czeka gruntowny remont, ale to dzieje się właśnie w tym momencie. Za kilka lat Łódź będzie jedną z najnowocześniejszych aglomeracji w Polsce - zobaczycie! ;)
PS. Pamiętajcie, że możecie śledzić mnie na kanałach społecznościowych (Instagram, Facebook), które na bieżąco aktualizuję! Wakacje nie sprzyjają długim postom na blogu.
zdjęcie: mama i ja
Ha! Byłam w Łodzi w tym samym tygodniu co Ty i też pretekstem była wystawa w Centralnym Muzeum Włókiennictwa! Z tym, że moja wyprawa trwa dwa dni i całego miasta dogłębnie nie spenetrowałam. Zresztą ubrania były najważniejsze! :3
OdpowiedzUsuńI patrząc na zdjęcia z Pałacu Herbsta, żałuję, że nie miałam na niego czasu.
Mam do Łodzi mieszane odczucia - niby jest brzydka (te budynki w samym centrum, które wyglądają jak ruina), a z drugiej - muzea.
I jeszcze - zabójcze (dosłownie - jeśli chodzi o dziury i wyrwy, które stanowią niebezpieczeństwo dla kostek) chodniki! Tutaj polecam ten króciutki fragment z filmu (sama nie oglądałam całości, wpadłam na to przypadkiem, ale jest takie rozczulające): https://www.youtube.com/watch?v=IJ2kvZpJ_BU
Łódź była przez naprawdę długi okres niedoceniana. Przykre, że tyle zabytków popadło w ruinę - nawet tych w samiutkim centrum. Ale trzymam kciuki za to miasto, bo naprawdę oczarowało mnie swoim klimatem. Szkoda, żeby taki kawał naszej historii odszedł w zapomnienie i figurował we wspomnieniach tylko jako "brzydkie miasto".
UsuńHaha faktycznie filmik oddaje chodnikowy klimat :D
ale świetny klimat fotek! :) piękne zdjęcia:-)
OdpowiedzUsuńJej, musiało być naprawdę super! Bardzo ciekawe miejsca, szczególnie wpadła mi w oko ta knajpka na początkowych zdjęciach, wspaniały wystrój i klimat. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPrzed wakacjami też po raz pierwszy byłam w Łodzi. Oprócz Pałacu Poznańskiego i Herbsta odwiedziliśmy jeszcze łódzkie ZOO (mają motylarnię!) i ich całoroczny lunapark, który jest trochę jak z horroru. Pani z hostelu twierdziła, że łodzianie mają kompleks Krakowa i starają się mu za wszelką cenę dorównać. Myślę, że dają sobie radę świetnie, a serdecznością rzeczywiście wygrywają.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, też zauważyłam ten "kompleks Krakowa", zupełnie niepotrzebny swoją drogą. Kraków ma renomę, ale śpi - mało wydarzeń i inwestycji. Natomiast skala prac remontowych w Łodzi jest OLBRZYMIA i za parę lat mają szansę być równie (może bardziej...) atrakcyjni. Zabytków i tła historycznego im nie brakuje.
UsuńW Manu kiedyś byłam, podobało mi się właśnie to, że zostały tak fajnie przerobione te stare kompleksy... Lubię Łódź, ma fajny klimat :) pozdrawiam, zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam w Łodzi, ale jak oglądam zdjęcia to żałuję :)
OdpowiedzUsuńNie żałuj tylko kupuj bilet! :)
UsuńCudowne zdjęcia! Bardzo chciałabym jechać do Łodzi, ale póki co to się nie zapowiada...
OdpowiedzUsuńhttp://prettylittlefashionistaa.blogspot.com
Cudownie tam jest ;)
OdpowiedzUsuńHa! Jestem w Łodzi bardzo często, od października pewnie znowu z 4 razy w tygodniu, ale nigdy nie byłam w Pałacu Herbsta... nie wiem jak to się stało, że nawet o nim nie słyszałam. : ) Chyba za bardzo traktuję Łódź jako miejsce na zakupy, pracę i naukę, zamiast wziąć się za gruntowne zwiedzanie tego, co mam pod nosem. : )
OdpowiedzUsuńhttp://robertakaaa.blogspot.com/
Pani pracująca w oranżerii mówiła, że niewielu łodzian wie o tym miejscu. Robiąc internetowy research przed wyjazdem też go nie znalazłam i gdyby nie pan z księgarni to pewnie wciąż nie wiedziałabym o pałacu. Bardzo słabo się reklamują (czego kompletnie nie rozumiem), a przecież to oddział muzeum...
UsuńPiękna Łódź w Twoich oczach. Urodziłam i wychowałam się w Łodzi (na Bałutach!:), skończyłam łódzkie liceum przy "Parku Śledzia" oraz UŁ. Teraz mieszkam w Toskanii i możesz wierzyć lub nie ale czasami tęsknie za moją Łodzią...pozdr:)
OdpowiedzUsuńmoje ulubione, magiczne zakątki...
OdpowiedzUsuńkocham to miasto
Pozdrowienia z Łodzi :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Krakowa :)
Usuń